Ziemia radomska tak, jak i wiele innych miejsc w Polsce usłana jest mogiłami wojennymi. Niektóre wraz z upływem lat ulegają stopniowemu zapomnieniu, a ich fizyczna obecność naruszona jest zębem czasu. I aby ta pamięć nie zatraciła się w mrokach współczesności ciągle należy przypominać o koszmarze wojny. Wolność nie jest bowiem dana raz na zawsze.

Niemiecka armia, Wehrmacht, od pierwszych dni wojny mordowała polskich jeńców. Już w pierwszym dniu wojny żołnierze w mundurach niemieccy w egzekucjach zabili blisko 140 osób. W okresie od 1 września do 25 października 1939 roku, a więc w czasie, gdy Wehrmacht sprawował wojskową administrację na ziemiach polskich, wojsko niemieckie dopuściło się 714 mordów, w których zginęło ponad 16 tysięcy osób. 

Mord pod Ciepielowem

Od kilku lat Instytut Pamięci Narodowej Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie prowadzi śledztwo dotyczące egzekucji ponad 250 polskich jeńców wojennych przez żołnierzy Wehrmachtu w rejonie Ciepielowa i Lipska. 

„(…) zbrodni popełnionych przez jednostki 29 Dywizji Wehrmachtu w okolicy Ciepielowa w dniu 08 września 1939 r. i w dniach następnych, w tym egzekucji co najmniej 250 polskich jeńców wojennych – tj. o przestępstwa z art. 1 pkt. 1 dekretu z dnia 31 sierpnia 1944 r. z dnia 31 sierpnia 1944 r. „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego”  – czytamy między innymi w komunikacie Instytutu Pamięci Narodowej.

W połowie 1950 roku Polska Misja Wojskowa d/s Badania Zbrodni Wojennych z siedzibą w Berlinie, otrzymała za pośrednictwem Konsulatu Polskiego w Monachium, anonimową przesyłkę, zawierającą  kilka fotografii oraz maszynopis w języku niemieckim. Anonimowy informator opisał w nim mord z 8 września 1939 roku pod Ciepielowem. Dodatkowym dowodem miały być zdjęcia z miejsca kaźni. 

Następnie jeńcy muszą iść brzegiem szosy, rzędem jeden za drugim. Powstało pytanie, dokąd się ich prowadzi? W powrotnym kierunku do taborów, skąd ich wkrótce przeniosą do jenieckiego punktu zbornego? W 5 minut później usłyszałem terkot tuzina niemieckich automatów. Pośpieszyłem w tym kierunku i o 100 metrów z powrotem ujrzałem rozstrzelanych 300 polskich jeńców, leżących w przydrożnym rowie. Zaryzykowałem zrobienie dwóch zdjęć, a wtedy stanął dumnie przed obiektywem jeden z tych zmotoryzowanych strzelców, którzy na polecenie pułkownika Wessela dokonali tego dzieła” – czytamy między innymi w maszynopisie.

W trakcie badań, już po 1950 roku, ustalono, że 8 września pod Ciepielowem  oddziałom niemieckiego III batalionu zmotoryzowanego, idącym na czele nacierającej z Lipska na Zwoleń 29. dywizji zmotoryzowanej, zagrodził drogę I batalion polskiego 74. pułku piechoty z Lublińca. Doszło do walki, w której straty poniosły obie strony, a szalę zwycięstwa na stronę niemiecką przeważyło uderzenie czołgów. Opór polski ustał dopiero po wyczerpaniu amunicji. Niemcy wzięli około 450 jeńców, którym odebrano mundury, znaczki rozpoznawcze, dokumenty, a następnie 250 spośród nich rozstrzelali na miejscu. Pozostałych pognali pod konwojem szosą i puścili za nimi samochód pancerny, który po chwili otworzył ogień z karabinów maszynowych. W sumie miało zginąć około 300 polskich żołnierzy.

Taki pogląd panował w powszechnej świadomości przez całe dziesięciolecia i był traktowany jako tzw. fakt historyczny. Ostatnio jednak w wyniku dodatkowych badań i analiz fakt zamordowania 300 polskich jeńców podawany jest w wątpliwość. Tak znaczną liczbę polskich ofiar neguje miłośnik historii Janusz Ryt, który na podstawie swoich badań wydal książkę „Mord pod Ciepielowem w relacjach i dokumentach”. Jego zdaniem sam fakt  zbrodni niemieckiej nie budzi żadnych wątpliwości, ale liczba ofiar po stronie polskiej już tak. Uważa on, że Wehrmacht rozstrzelał wówczas nie kilkuset. a kilkunastu polskich jeńców. Główna zaś zbrodnia przeprowadzona została kilka kilometrów od Ciepielowa w okolicach wsi Cukrówka. Inni z kolei polscy jeńcy zginęli na drodze w kierunku Lipska. Jego zdaniem po wojnie złączono te dwie zbrodnie, wyolbrzymiając  jednocześnie liczbę ofiar. Nie zmienia to jednak faktu jak sam podaje Janusz Ryt, że „(…) że nawet zredukowanie liczby ofiar nie oznacza kwestionowania winy i odpowiedzialności strony niemieckiej”. Na cmentarzu parafialnym w Ciepielowie pogrzebanych jest 242 zabitych. 

Spłonęli żywcem

O zbrodni w Jedwabnem słyszeli niemalże wszyscy. Wiadomo, że 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem spłonęła stodoła, w której było około 300 osób pochodzenia żydowskiego. A kto słyszał o podobnej zbrodni w Cecylówce Głowaczowskiej?

Obecnie Cecylówka to niewielka wieś w powiecie kozienickim w gminie Głowaczów. Zamieszkuje ją niewiele ponad 80 osób. Przed wojną było podobnie z tą różnicą, że dachy chałup kryte były słomą, a nie blachodachówką. Już w pierwszych dniach wojny mieszkańcy odczuli cały tragizm wojny. W dniu 13 września 1939 roku żołnierze Wehrmachtu do jednej ze stodół spędzili 54 osoby. Wśród nich było 12 Żydów i 42 Polaków. Zbrodnia została wymyślona, zorganizowana i przeprowadzona przez żołnierzy Wehrmachtu. W tej sprawie również Instytut Pamięci Narodowej prowadził postępowanie. 

„Śledztwo w sprawie zamordowania przez żołnierzy Wehrmachtu od 54 do 68 osób – Polaków oraz około 18 obywateli polskich narodowości żydowskiej, w dniu 13.09.1939 r., poprzez spalenie żywcem, po wcześniejszym ich zgromadzeniu w stodole i podpaleniu, we wsi Cecylówka Głowaczowska, woj. mazowieckiego” – czytamy w oficjalnym komunikacie. Informacji o masowym mordzie w Cecylówce Głowaczowskiej próżno jednak szukać na czołówkach krajowych serwisów historycznych.

Strzelało ich dziewięciu 

W Pionkach znajdziemy kilka szczególnych miejsc pamięci historycznej. Przypominają o naszej przeszłości. Są dowodem martyrologii i tragicznych losów mieszkańców Pionek.  Wśród nich jest miejsce wyjątkowe, choć nie odbywają się tam jednak żadne uroczystości, a wieńce i kwiaty składane są sporadycznie. W lokalnej świadomości praktycznie nie funkcjonuje. Niestety, dostęp do pomnika jest utrudniony, znajduje się bowiem na prywatnych gruntach.

To obelisk – pomnik, który upamiętnia pięciu mieszkańców Pionek, żołnierzy Związku Walki Zbrojnej, którzy zostali rozstrzelani 26 listopada 1940 roku. 

– Opowiadali nam, że pluton egzekucyjny liczył dziewięciu Niemców. Czterech klęczało a pięciu stało. W takiej pozycji strzelali do mieszkańców Pionek. Strzelali spod pobliskiej gruszy – powiedział nam jeden z mieszkańców. Niestety nie pamięta dokładnie, kiedy ten obelisk został postawiony. Poinformował nas jedynie, że była to inicjatywa nieżyjącego już żołnierza Armii Krajowej Zenona Grzybowskiego. Wcześniej w tym miejscu stał krzyż. 

Pięciu mieszkańców Pionek: Jan Mach, Stanisław Maciąg, Bolesław Orzechowski, Marian Rudnicki i Jan Sabina zginęli za to, że byli Polakami.

Tuż obok tego trochę zapomnianego miejsca pamięci znajduje się okazały pomnik Gloria Victis. Przypomina on tragicznych wydarzeniach z 22 kwietnia 1944 roku. Tego dnia przy obecnej ulicy Zwoleńskiej odbyła się masowa egzekucja. Za Wolną Polskę zginęli: Jan Cieślik, Adam Guzal „Jarema”, Józef Marek „Kier”, Mieczysław Marzysz, Stanisław Połeć „Cichy”, Władysław Rybka, Jan Wrona, Władysław Baran, Stanisław Podolski, Stefan Sztuka. W 1967 roku odsłonięty został pomnik upamiętniający to wydarzenie – „Chwała Poległym”. W 2010 roku został gruntownie odnowiony i poświęcony przez biskupa radomskiego Henryka Tomasika. Zmieniono jednocześnie napis główny na płycie czołowej z „Chwała Poległym” na „Gloria Victis”.

Wkraczali i strzelali 

W dniu 9 września 1939 roku w Skaryszewie żołnierze Wehrmachtu dokonali kolejnego mordu na ziemiach polskich. W momencie wkraczania do miasta, oprawcy w mundurach feldgrau zastrzelili kilku cywilów oraz dwóch polskich żołnierzy, który podnieśli ręce do góry na znak poddania się. Zbrodni dokonali żołnierze pierwszej lub drugiej Dywizji Lekkiej XV korpusu 10. Armii. Z kolei niedaleko Jedlni – Letniska pierwsza masowa egzekucja została przeprowadzona już w grudniu 1939 roku w lesie o potocznej nazwie „Mysie Górki”. Już po wojnie przeprowadzone ekshumacje pozwoliły na ustalenie czternastu grobów zbiorowych. 

Ulmowie spod Ciepielowa

Stary Ciepielów i Rekówka to miejsca kolejnych zbrodni dokonanych przez Niemców. Tym razem w grudniu 1942 roku zginęło ponad 30 osób z rodziny Kowalskich, Kosiorów, Obuchiewiczów, i Skoczylasów.  Zginęli za to, że pomagali Żydom. 

„Ciotka odwróciła głowę w stronę naszych okien. Pewnie chciała pożegnać nas spojrzeniem, ale Niemiec zdzielił ją w kark kolbą karabinu, że omal nie zaryła twarzą w brudny, zdeptany śnieg. W drzwiach chaty Obuchów, oderwała Tadzia od piersi, jakby chciała go podać Niemcowi, zapewne błagała o zmiłowanie dla maleństwa. Pchnął ją Niemiec tak silnie, że od futryny drzwi się odbiła i runęła gdzieś za próg chałupy. Drzwi dokładnie zamknęli, klamkę drutem unieruchomili” – wspominał świadek tamtych wydarzeń.

Wraz z nimi zamordowane zostały także dwie osoby narodowości żydowskiej. Kilka miesięcy wcześniej w październiku 1942 roku w Rożkach w gminie Kowala – Stępocina Niemcy powiesili 15 Polaków.

Wieś Gałki powiecie przysuskim to kolejna miejscowość, gdzie Niemcy zaznaczyli swoją zbrodniczą działalność. W odwecie za pomoc żołnierzom Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego majora Hubala, wieś została dwukrotnie spacyfikowana. Trzydziestego marca 1940 roku aresztowano 40 mężczyzn, których rozstrzelano na Firleju pod Radomiem. Kolejna pacyfikacja miała miejsce 11 kwietnia 1940 roku. Wieś Gałki została doszczętnie spalona, a 11 osób, w tym jedno dziecko, zostało rozstrzelanych. Podobny los spotkał wieś Skłoby w gminie Chlewiska. 11 kwietnia 1940 roku licząca blisko 400 domów wieś została spalona. Ocalała tylko szkoła i dwa budynki gospodarskie. Niemal wszystkich mężczyzn w wieku 15-60 lat aresztowano i jeszcze tego samego dnia rozstrzelano w pobliskim lesie rzucowskim. W sumie zginęło 215 mieszkańców wsi Skłoby i pobliskich miejscowości. Niektóre źródła podają, że mogło zginąć nawet 265 osób. 

W 1944 roku Wielki Piątek przypadał na dzień 7 kwietnia. Z radomskiej siedziby Gestapo do Zwolenia przywieziono 19 osób. Pochodzili z nieodległych miejscowości: Augustów, Brzeźnica i Zawady. Przed egzekucją Niemcy siłą wyciągnęli ludność z pobliskiego kościoła i zmusili ich, aby patrzyli jak giną Polacy. Dziś w tym miejscu od 1958 roku znajduje się okazały pomnik „Ściana straceń”.

Masakra polskich obywateli w Bochni.

Publiczna egzekucja Polaków w Sosnowcu.

Rozstrzelanie zakładników w Bydgoszczy.

Polki prowadzone na miejsce egzekucji w Palmirach.

Polscy jeńcy wojenni zamordowani pod Ciepielowem.

Skip to content