Wrześniowy kataklizm na Dolnym Śląsku był jednym z najpoważniejszych kryzysów naturalnych, z jakimi ten region musiał zmierzyć się od kilkunastu lat. Intensywne opady deszczu, trwające przez kilka dni, doprowadziły do gwałtownego wzrostu poziomu rzek, szczególnie Odry i Nysy Kłodzkiej. Powódź objęła takie miasta, jak Wrocław, Brzeg Dolny, Stronie Śląskie, Lądek Zdrój, Głuchołazy oraz wiele mniejszych miejscowości, które znalazły się pod wodą. Czy można było zminimalizować skutki tej powodzi?
Już od połowy września, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) wydał szereg ostrzeżeń hydrologicznych dla Dolnego Śląska. Poziomy wód przekraczały stany alarmowe. Najpierw, w dniach 13-16 września, tama w Stroniu Śląskim została przeciążona czterokrotnie większym naporem wody niż przewidywano. Operatorzy zbiornika stracili nad nim kontrolę, a wielkie ilości wody przelały się przez koronę zapory i rozmyły jej konstrukcję. W niedzielę, 15 września gigantyczna fala zalała okoliczne tereny. Najbardziej ucierpiały dwie uzdrowiskowe miejscowości: Lądek Zdrój i Głuchołazy. Zalane zostały duże obszary, w tym niektóre hotele i sanatoria. Konieczna była ewakuacja wielu mieszkańców i kuracjuszy. Zniszczeniu uległy drogi oraz infrastruktura techniczna, co utrudniało prowadzenie akcji ratunkowej. Utrzymujące się deszcze sprawiły, że powódź trwała kilka dni, pogłębiając szkody w regionie.
Głuchołazy znalazły się pod tonami błota, szlamu i żwiru. Szczególnie dramatyczna sytuacja miała miejsce na lewym brzegu rzeki, gdzie uszkodzona została rura dostarczająca wodę pitną, co spowodowało, że połowa mieszkańców została bez dostępu do wody i prądu. Cysterny z wodą dostarczały pomoc, ale było ich mało, a problemy z kanalizacją i przerwami w dostawie energii elektrycznej sparaliżowały życie w mieście. Ewakuowano również osoby z najbardziej zagrożonych terenów.
Później największym problemem stała się fala kulminacyjna na Odrze, która osiągnęła poziom 9,06 metra w Brzegu Dolnym, a prognozy sugerowały możliwość jej dalszego wzrostu do 9,50 metra. Na miejscowe wały, które były pod ogromnym obciążeniem, skierowano dodatkowe siły straży pożarnej oraz wojska, w tym także amerykańskie jednostki wspierające działania ratunkowe w Nowej Soli.
Chaos informacyjny i szabrownictwo
Na zalanych obszarach w pierwszych godzinach i dniach panował chaos. W kilku miejscowościach, jak Lądek Zdrój i Głuchołazy, wydano decyzje o ewakuacji, które następnie były odwoływane, co wzbudziło zamieszanie. Wiele osób nie wiedziało, czy opuścić swoje domy, czy pozostać. Część mieszkańców zignorowała więc kolejne wezwania, co utrudniało późniejsze akcje ratunkowe.
W wyniku powodzi, gdy wiele domów było opuszczonych, doszło do przypadków szabrownictwa. Mieszkańcy, w obawie o swoje mienie, wracali do zalanych domów, mimo że służby zalecały pozostanie w bezpiecznych miejscach. Brak koordynacji służb oraz niewystarczające zabezpieczenie ewakuowanych terenów przyczyniły się do wzrostu liczby kradzieży. Według danych policji, w regionach dotkniętych wrześniową powodzią zanotowano około 70 przypadków szabrownictwa i kradzieży. Kradzieże dotyczyły głównie pozostawionego mienia, takiego jak sprzęt elektroniczny, wartościowe przedmioty oraz elementy infrastruktury, w tym części samochodów.
W trakcie powodzi służby niejednokrotnie przekazywały sprzeczne informacje na temat zagrożenia. W niektórych regionach podawano komunikaty o stabilizacji sytuacji, podczas gdy kilka godzin później dochodziło do zalania kolejnych miejscowości. Brak spójnej komunikacji między strażą pożarną, policją a władzami lokalnymi prowadził do dezinformacji, co skutkowało chaotycznymi decyzjami. Wielu mieszkańców walczyło z powodzią spontanicznie i samodzielnie, bez zorganizowanego wsparcia służb. Również w Brzegu Dolnym, gdzie szczególnie walczono o wzmocnienie wałów, mieszkańcy narzekali na brak koordynacji działań służb. W niektórych miejscach podtopienia rozpoczęły się na długo przed przyjazdem odpowiedniego wsparcia, a wojsko dotarło dopiero po kilku dniach od rozpoczęcia kryzysu. Krytykowano także brak odpowiednich środków technicznych, ponieważ pompy wodne oraz worki z piaskiem okazały się niewystarczające, by zabezpieczyć wszystkie zagrożone obszary.
Tragiczny bilans powodzi
Według najnowszych oficjalnych danych, tragiczny bilans powodzi to 10 potwierdzonych ofiar śmiertelnych, z czego trzy osoby zginęły w Lądku-Zdroju, a siedem w Stroniu Śląskim. Wciąż prowadzone są poszukiwania osób zaginionych, co sugeruje, że liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć.
Ekonomiczny bilans powodzi jest gigantyczny. Łączne straty dla regionu wynoszą ponad 1,275 miliarda złotych, z czego 125 milionów złotych to straty w infrastrukturze drogowej, a 150 milionów złotych w kolejnictwie. Dodatkowe koszty związane z infrastrukturą wodną, jak zapory i wały, mogą wynieść około 1 miliarda złotych.
Zostały zniszczone co najmniej dwa mosty, m.in. tymczasowy most w Głuchołazach oraz most na rzece Strzegomce pod Wrocławiem, a także wiele dróg, w tym drogi krajowe oraz lokalne. Powódź zalała lub zniszczyła setki budynków mieszkalnych i komunalnych. Zniszczenia dotknęły też wiele budynków użyteczności publicznej oraz firm.
Kto poniesie odpowiedzialność?
Premier Donald Tusk już 13 września odniósł się do prognoz przed powodzią, uspokajając sytuację. Jego słowa „prognozy nie były przesadnie alarmujące” wywołały falę krytyki, szczególnie po tym, jak wkrótce potem sytuacja uległa znacznemu pogorszeniu. „Nie lubię oceniać zdarzeń ani działań innych ludzi, ani swoich, jak się ma wiedzę post factum. Wtedy każdy jest mądry” – stwierdził potem premier, pytany o swoją niefortunną wypowiedź.
Z kolei były premier Mateusz Morawiecki skrytykował późne decyzje w zakresie mobilizacji Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT) i innych służb. Jego zdaniem, rząd zbyt długo zwlekał z wprowadzeniem dodatkowych sił na obszary najbardziej zagrożone, co spowodowało niepotrzebne straty i opóźniło ewakuację mieszkańców z zalanych terenów. Twierdził, że rząd powinien działać szybciej, aby lepiej chronić ludzi przed skutkami powodzi.
Jak rząd walczył z powodzią?
Rząd podjął szereg działań w związku z powodzią. Oto pięć głównych obszarów działań:
- Ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. Premier Donald Tusk, po konsultacjach ze służbami kryzysowymi, ogłosił stan klęski żywiołowej, co umożliwiło szybsze przekazanie środków finansowych i uruchomienie pomocy rządowej dla poszkodowanych regionów.
- Mobilizacja służb ratunkowych i wojska. Rząd skierował Wojska Obrony Terytorialnej (WOT) oraz strażaków do ochrony wałów przeciwpowodziowych i pomocy w ewakuacji mieszkańców z zalanych terenów. Działania te obejmowały również zadysponowanie specjalistycznego sprzętu ratunkowego.
- Wsparcie finansowe dla poszkodowanych. Rząd uruchomił zasiłki dla osób, które straciły domy i majątek, a także zapowiedział program wsparcia dla odbudowy zniszczonych terenów. Zasiłki oraz pomoc miały na celu szybkie złagodzenie skutków katastrofy.
- Ewakuacja mieszkańców z zagrożonych terenów. W wielu miejscowościach rząd zorganizował ewakuację. W szczególności w miejscach takich jak Kłodzko i Stronie Śląskie, służby ewakuowały setki osób z domów zagrożonych zalaniem.
- Wzmocnienie wałów przeciwpowodziowych. Rząd, w ramach działań prewencyjnych, skupił się na wzmacnianiu wałów przeciwpowodziowych i monitorowaniu rzek. Szczególny nacisk położono na wzmocnienie najbardziej zagrożonych odcinków, aby uniknąć przelania się wody i dalszych zniszczeń.
Fala krytyki działań rządu
Opozycja, ale również mieszkańcy zalanych terenów mają kilka głównych zarzutów wobec rządu w związku z jego reakcją na powódź. Kluczowe z nich to:
- Zbyt wolna reakcja na zagrożenie. Krytykowano rząd za opóźnione działania, zarówno w zakresie ogłoszenia stanu klęski żywiołowej, jak i zbyt długie czekanie na zadysponowanie pomocy zbrojnej i cywilnej, co zwiększyło skalę zniszczeń.
- Niedostateczne przygotowanie infrastruktury przeciwpowodziowej. Opozycja podkreślała brak inwestycji w wały przeciwpowodziowe oraz systemy ostrzegawcze, które mogłyby zminimalizować szkody, a także brak zarządzania rezerwą powodziową w zbiornikach retencyjnych.
- Brak odpowiedniego wsparcia finansowego. Zarzucano rządowi, że kwoty przeznaczone na zasiłki i pomoc dla poszkodowanych były niewystarczające, a środki trafiają do samorządów z opóźnieniem.
- Polityzacja pomocy. Opozycja oskarżała rząd o faworyzowanie gmin rządzonych przez sympatyków rządzącej partii przy rozdzielaniu pomocy finansowej i logistycznej, co było szczególnie widoczne w rozdziale środków na odbudowę infrastruktury.
- Brak skutecznej koordynacji działań. Wskazywano na chaos w koordynacji między służbami ratunkowymi a lokalnymi władzami, co sprawiło, że niektóre regiony zostały odcięte od świata, a pomoc docierała zbyt późno.
Kalendarium powodzi 2024
10 września
Pierwsze ostrzeżenia hydrologiczne zostały wydane przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW). Obfite opady deszczu na Dolnym Śląsku spowodowały gwałtowny wzrost poziomu wód w Odrze i Nysie Kłodzkiej. Wprowadzono alarmy hydrologiczne drugiego stopnia, które objęły Wrocław, Brzeg Dolny i okolice Kłodzka.
12 września
IMGW podnosi poziom ostrzeżeń do trzeciego stopnia, co oznaczało bezpośrednie zagrożenie powodzią w kilku regionach Dolnego Śląska. Służby ratownicze i straż pożarna zostały postawione w stan pełnej gotowości, a mieszkańcy nisko położonych terenów zostali poinformowani o możliwości ewakuacji. W Stroniu Śląskim, Bystrzycy Kłodzkiej i Kłodzku poziomy wód przekroczyły stany alarmowe.
14 września Pierwsze większe podtopienia w gminach Bystrzyca Kłodzka oraz Kłodzko. W niektórych miejscach, jak Stronie Śląskie, zaczęto ewakuować mieszkańców ze względu na pęknięcie tamy i przesiąkające wały.
15 września
Poziom wody w Odrze i jej dopływach osiąga krytyczne wartości, szczególnie w Brzegu Dolnym i Wrocławiu, gdzie przewidywana fala kulminacyjna wzrosła do 9,06 metra. W tym momencie zostało zadysponowane wojsko – żołnierze Wojska Obrony Terytorialnej (WOT) zaczęli wzmacniać wały oraz pomagać w ewakuacji ludności. Decyzja o wysłaniu wojsk była podejmowana przez rząd na szczeblu centralnym, po konsultacjach z wojewodą dolnośląskim.
16-17 września
Na Dolny Śląsk zaczynają napływać jednostki WOT, a także wojska amerykańskie, które stacjonowały w regionie. Rząd ogłasza wprowadzenie stanów nadzwyczajnych w powiatach najbardziej dotkniętych powodzią, aby ułatwić ewakuację oraz szybkie wsparcie finansowe dla mieszkańców. Mieszkańcy Brzegu Dolnego oraz Stronia Śląskiego zgłaszają problemy z dostępem do podstawowych środków pomocy, co staje się przedmiotem krytyki ze strony opozycji.
18 września
Fala kulminacyjna na Odrze osiąga szczyt, a wały przeciwpowodziowe w niektórych miejscach są na skraju wytrzymałości. Wojsko i strażacy wspierani przez mieszkańców i wolontariuszy pracują nieustannie nad wzmacnianiem umocnień. Pompy wodne są przerzucane do najbardziej dotkniętych obszarów, jednak ich liczba okazuje się niewystarczająca.
20 września
Poziomy wód zaczynają powoli opadać, jednak zniszczenia w infrastrukturze są znaczne. Rząd ogłasza plan pomocy finansowej dla poszkodowanych, w tym umorzenie kredytów na okres 12 miesięcy oraz ulgi podatkowe.
22-25 września
Sytuacja na Dolnym Śląsku stabilizuje się. Rozpoczynają się działania związane z szacowaniem strat oraz odbudową zniszczonych terenów. Straty w infrastrukturze i rolnictwie są ogromne, a koszt odbudowy może sięgnąć miliardów złotych.